Autor: Jolanta
Kwiatkowska
Tytuł: Ja i Oni.
Pół żartem, pół serio.
Wydawnictwo: mwk
Liczba stron:
304
Okładka: miękka
Rok wydania:
2013
Po ciężkim klimacie „Rozsypanych wspomnień”
miałam obiecaną (przynajmniej tytułem) lekturę lżejszą, co nie znaczy, że
niepoważną. Wprawdzie określenie „życie poczęte” odrzuca mnie na kilometr, a do
bohaterów dziecięcych podchodzę jak pies do jeżozwierza indyjskiego, ale już
wiosenna, żółta okładka kusi, kusi, aż skusiła. Trzeba zajrzeć.
Jeszcze o tejże okładce. Tak jak
„Rozsypane wspomnienia” nie ujęły mnie szatą graficzną, tak najnowsza powieść
Kwiatkowskiej wygląda po prostu uroczo. Dość powiedzieć, że wystarczyło
zostawić ją na jedno popołudnie w widocznym miejscu, a do lektury już ustawiła
się kolejka wszystkich członków rodziny.
Historia zaczyna się od Krystyny i
na Krystynie kończy. Krystyna jest w średnim wieku, pracuje na etacie i ma
kłopoty natury zawodowo-osobistej. Jej matka bierze ślub z mężczyzną poznanym w
Internecie, koleżanki z pracy planują pozbyć się Krystyny, bo ta „psuje
wizerunek firmy” i pewnie wszystko inne również… Nawet taksówkarz zachowuje się
wobec niej jak, nie przymierzając, rottweiler. W obliczu tychże dramatycznych
okoliczności do głosu dochodzi wewnętrzne Ja Krystyny, znane też jako Życie
Poczęte. Tutaj też rozpoczyna się opowieść Życia Poczętego o Krystynie od poczęcia
aż do chwili obecnej, o jej rodzinie, o nieprawomyślnych poglądach, o nierównej
walce płci i o tym, że poczęcie wygląda zupełnie inaczej niż nas uczą na
lekcjach biologii.
Z początku zaskoczył mnie, i to
zaskoczył negatywnie, brak jakiejś konkretnej akcji. Wywody natury
filozoficzno-biologicznej mają swój niezaprzeczalny urok, ale ile można?! Sceny w sądzie, przyznam bez bicia, po prostu
ominęłam, bowiem wydały mi się nagromadzeniem absurdu, od którego może pęknąć
mózg.
Okazało się, że złe miłego początki.
Kiedy już zaczyna się opowieść o Krystynie, przerywana dygresjami Życia
Poczętego (które ma, skubane, swój własny rozum i iście wywrotowe poglądy)
przestałam zauważać otaczającą rzeczywistość. Ta historia jest tak prawdziwa,
że aż boli, a przy tym podana w sposób, który ten ból zmniejsza. „Ja i Oni” na
swój sposób pokazuje problemy, z którymi boryka się prawdopodobnie każdy, a już
z pewnością większość przedstawicielek płci żeńskiej. Oczywiście sytuacje z
życia Krystyny jak faworyzowanie chłopców w liceum to skrajność, jednak bez
wątpienia skrajność istniejąca. Mamy tu ukazany bez lukru świat końca
dwudziestego i początku dwudziestego pierwszego wieku: rodziców, którzy
wszystko wiedzą najlepiej (a wcale nie są tacy niewinni, na jakich się kreują),
patologie, które wcale nie ograniczają się do alkoholizmu, przygodny seks (dużo
seksu, ale – rozczaruję co po niektórych – bez szczegółowych opisów), mężów
terroryzujących żony, homoseksualizm jawny i ukryty, rodzinne tajemnice…
Dobrze, że Jolanta Kwiatkowska oszczędziła polityki, bo zakręciłoby się w
głowie od tego koktajlu. A co najdziwniejsze: w żadnym momencie lektury nie
miałam wrażenia, że tych wszystkich zdarzeń, odchyleń, zwrotów akcji jest za
dużo. Życie Krystyny nie wydało mi się przejaskrawione, jestem gotowa uwierzyć,
że taka osoba – i to niejedna – może istnieć wśród nas.
Wiarygodność to prawie największy
atut powieści „Ja i Oni”. Na pierwszej stronie powinna widnieć informacja:
„wszelkie podobieństwo do prawdziwych osób i zdarzeń” i tak dalej, bowiem w
przeciwnym razie gotowa jestem rozpocząć dramatyczne poszukiwania Krystyny,
córki Ewy i Adama, wnuczki Antoniny. A prawie największy, bowiem największym
pozostaje humor. Przyjacielska drwina towarzyszy nam, czytelnikom, przez całą
opowieść, od poczęcia i barwnego opisu tegoż (tak barwnego, że sama dostałam
barw na policzkach, czytając książkę w środkach komunikacji miejskiej), aż do
śmierci niektórych bohaterów. Nie jest to jednak humor błazeński, bezmyślne
wyśmiewanie życia, a dowcip cięty, inteligentny, niekiedy gorzki. Uśmiałam się
setnie z wywodów o wyścigu plemników, zaś z zagadek zadawanych Krystynie przez
znajomych córki ryczała cała moja wielopokoleniowa rodzina. Są też i momenty na
refleksję, momenty bolesne, od których w oczach wzbierają łzy i to niezależnie
od tego, czy ktoś daną sytuację przeżył, czy jedynie ją sobie wyobraża.
„Ja i Oni” to mocna, świeża,
oryginalna lektura. To historia buntu przeciwko konwenansom, w które nas
wtłaczają i bezsensownym zasadom, które służą jedynie ograniczeniu wolności
jednostki poczętej. Novum stanowi wszystko: i podejście do tematu (wszak o
buncie młodzieńczym pisze osoba, która niejeden już zapewne przeżyła), i
narrator (Życie Poczęte moim idolem!), i nieco oniryczna, na poły magiczna
konwencja. Mam ochotę napisać, że to babska lektura, bo w końcu dostaje się
wszystkim, a najbardziej facetom, ale jeżeli któryś przedstawiciel stereotypowo
brzydszej płci ma dość dystansu do siebie, żeby dobrze się bawić przy lekturze,
to dlaczego nie? Niech zobaczy, jak go widzi kobieta.
Jolanta Kwiatkowska po raz kolejny
udowadnia, że jest autorką nietuzinkową. W czasach serialopodobnej,
telenowelowej papki pisze o prawdziwym życiu i to pisze w taki sposób, że chce
się czytać, a przy okazji przemyca nieco przemyśleń, od których każdy z
czytelników stanie się mądrzejszy. Powiedziałabym, że chciałabym więcej takich
autorów na polskim rynku, ale tak właściwie jedna świetna Jolanta Kwiatkowska w
zupełności mi wystarczy.
Ocena: 7,5/10
Za książkę serdecznie dziękuję Autorce!
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz