niedziela, 9 lutego 2014

Mieszanka olimpijska (2): Być jak Dario Cologna

To dopiero drugi dzień Igrzysk, a temperatura już skacze, jakbyśmy mieli lato zamiast zimy. To ten soczijski klimat...

Pozamiatać na ruskiej ziemi

Nadwiślaną brać kibicowską z pewnością najbardziej cieszy złoto Kamila Stocha, który szybował nad górami, lasami i płachtą chroniącą skocznię od wiatru. Ochrona była całkiem skuteczna, zawody przerwano tylko jeden raz, co prawdopodobnie jest rekordem tego sezonu. Może to brak Waltera Hofera uspokoił wiatry niespokojne, co potargały skocznię? Cokolwiek by to nie było, dodało Stochowi skrzydeł i nie musimy już obstawać przy wspominaniu pamiętnego Sapporo 1972 i złotego skoku Wojciecha Fortuny. Internetowi kibice już robią o tym memy. Z kolei rosyjscy kibice mogą robić memy o Michaile Maksimoczkinie, którego występ można podsumować cytatem z premiera Czernomyrdina: "Chcieliśmy jak najlepiej, a wyszło jak zwykle". Medalista Uniwersjady niechaj się nie martwi, tylko szlifuje formę, bo następne Igrzyska już za cztery lata!
Na podium zabrakło miejsca dla Austriaków i Niemców, i o ile Severin Freund wykluczył się z walki chwilą nieuwagi i koncertową glebą (szczęście, że nie skończyło się jak upadek Roberta Kranjca, który to zabawę na skoczni normalnej zakończył na rezonansie magnetycznym), o tyle nad postawą Gregora Schlierenzauera można by długo debatować. Uciekł Austriak do Dubaju - nie pomogło. Może by tak Wyspy Kanaryjskie? Petter Northug w zeszłym roku zdobył tam życiową formę...
Ile kolonii ma Szwajcaria?

...którą zatracił w tym sezonie. Latem dręczył go wirus i konflikt z federacją, ale czy to powód do rozsypki dla tego nieprzeciętnego biegacza? Gdzie jest słynny finisz Northuga? Jedyne, co zostało z dawnego Norwega, to nieodłączna drwina - pewnie gdyby mógł, linię mety na siedemnastym miejscu przekraczałby tyłem. Niespodziewanie wygrał inny rekonwalescent - Dario Cologna, wyjątkowo nie w czarnym kombinezonie, co wprowadziło niejaką konfuzję w szeregi publiki, przekonanej, że to, co wygrało, to Norweg, mniejsza o to, który. Na podium zmieścił się też Marcus Hellner, robiąc wielki comeback, a także Martin Johnsrud Sundby, lider Pucharu Świata, który o jedną dziesiątą sekundy wygrał bój o medal ze zmordowanym Ilją Czernousowem. Dobrze, że nie z Aleksandrem Legkowem, bo Rosjanin miałby wszelkie dane ku temu, by dokonać żywota na taką zniewagę. Ileż to już razy bywał czwarty na wielkich imprezach! 

Strzeż się Austrii!

To, co nie udało się Austriakom w skokach, wyszło fenomenalnie w zjeździe. Nie Aksel Lund Svindal, nie typowany gromadnie Bode Miller, a Matthias Mayer wygrał pierwszą konkurencję alpejską. Na podium stanął Norweg, ale wcale nie słynny "czołg z Turynu", lecz Kjetil Jansrud, dla którego nie jest to pierwszy medal olimpijski. Svindal zakończył na czwartym miejscu i zapowiada odwet. Czy krwawy - przekonamy się już jutro. 
Gorąca rosyjska krew

Gospodarze nie muszą już płakać. Niezłe żniwo dziś zebrali: złoto w łyżwiarstwie figurowym, srebro na sankach (Demczenko jak Noriaki Kasai - im starszy, tym lepszy), srebro w sprincie kobiet w biathlonie, a na dokładkę nieoczekiwany brąz w panczenach. Nie Claudia Pechstein, legenda dyscypliny, a Olga Graf wdrapała się na najniższy stopień podium. Tak się dziewczyna przejęła swoim występem, że niechcący zrobiła mały striptiz, za szybko rozpinając górną część kostiumu. Myślę, że zgromadzeni w hali panowie, gdyby mogli, przyznaliby jej złoto. Szkoda, że pomyłka polskie zawodniczki, Katarzyny Bachledy-Curuś była nie z kategorii zabawnych, a bardzo smutnych. Zamiast siódmego miejsca - dyskwalifikacja spowodowana dwukrotnym przekroczeniem linii wewnętrznej. Ale forma jest, a Igrzyska dopiero się zaczęły. Czekamy na ciąg dalszy! 

Płacz, Rosjo, po tym, coś straciła...

Anastazja Kuzmina, z domu Szypulina, jako pierwsza biathlonistka w historii obroniła złoty medal Igrzysk Olimpijskich. Rosja w żałobie, w końcu wypuściła z rąk Simona Ammanna kobiecego biathlonu. Kuzmina może nie prezentować wysokiej formy w ciągu sezonu, a na Igrzyskach już drugi raz wyskakuje jak diabeł z pudełka i śmieje się perfidnie do faworytek, które okupowały bardziej dolną część pierwszej dziesiątki. Z pochodzenia Rosjanka, ze sztandaru, pod którym występuje - Słowaczka, a męża ma z Izraela. Na otarcie łez dla Rosjan Olga Wiłuchina pokazała klasę i zdobyła srebro, nieznacznie wyprzedzając kolejną słowiańską duszę - Witę Semerenko. Wita na podium smutno wyglądała bez siostry-bliźniaczki, powinny biegać w duecie. Za to w biegu na dochodzenie będzie istne polowanie, skoro w minucie straty do zwyciężczyni zmieściło się ponad dwadzieścia zawodniczek, w tym żądne krwi Tora Berger i Daria Domraczewa, a także nasza Weronika Nowakowska-Ziemniak, która wreszcie dogadała się z karabinem Zbyszkiem. Zbyszek spudłował tylko raz i oby wypudłował się już na całe Soczi!
Konkurencja pod gospodarzy

Kolejny debiut w Soczi to zmagania drużynowe w... łyżwiarstwie figurowym. Brzmi obłędnie, prawda? Jak to w ogóle ugryźć? Otóż są to zmagania normalne, po dwa programy par: sportowych i tanecznych, solistów oraz solistek, tylko że za każdy z nich otrzymuje się punkty według miejsc zajętych wśród 10 państw - zwycięzca programu dostaje 10 punktów, drugie miejsce - 9, i tak dalej... Rosjanie byli faworytem od początku do końca, ponieważ to jedyna ekipa, w której nie ma słabych punktów. Srebrni Kanadyjczycy polegli na solistkach, Amerykanie skończyli z brązem przez kiepski poziom solisty. Wydawać by się mogło, że konkurencję drużynową stworzono idealnie pod gospodarzy Igrzysk. A trzeba przyznać - Rosjanie na lodzie tańczyć potrafią. I to nie tylko pary, nie tylko klasa-sama-w-sobie Jewgienij Pluszczenko (największy pechowiec Vancouver), ale także fenomenalna piętnastolatka, Julia Lipnicka, która program dowolny zatańczyła do utworu z filmu "Lista Schindlera". Widziałam ten występ i ten czerwony płaszczyk po raz drugi - wzruszył mnie tak samo jak za pierwszym. Ta dziewczyna jeszcze długo nie da o sobie zapomnieć. 
Rozkład jazdy na poniedziałek

Jutro... a właściwie już dziś... przyglądamy się superkombinacji kobiet (niestety bez Lindsey Vonn i Tigera Woodsa), shorttrackujemy z panczenistami, sprawdzamy, która z pań najlepiej się trzyma na sankach, a także towarzyszymy Ole Einarowi Bjørndalenowi w pościgu za rekordem olimpijskim. Nie przegapcie!

1 komentarz:

  1. Klątwa Fortuny wreszcie odeszła w zapomnienie :)) Tymczasem z niecierpliwością czekam na początek zmagań hokeistów :D

    OdpowiedzUsuń